środa, 31 grudnia 2014

Sylwester + życzenia


takie tam życzenia [c] Wolfie

Drogie Wilki!
Mam nadzieję, że ubiegły rok 2014 minął jak najlepiej.
Myślę, że w watasze spędzicie jeszcze więcej miłych dni!
Na nowy rok chciałabym Wam życzyć pomyślności,
niezapomnianych wrażeń i przede wszystkim
- bogatych wspomnień.
Pamiętajcie o najbliższych!

Wasza Alfa,
Afrodyta

Od Atosa - Historia



 Początek tej historii jest w ciemnym lesie Wood, gdzie narodził się młody wilk Atos. To tam zapoczątkował się jego żywioł - ciemność.

Gdy spałem smacznie przy mojej matce, nagle rozległy się czyjeś głosy, nie było to wycie wilka, tylko ludzkie szmery, człowiecze szepty, prawie bezgłośna rozmowa dwóch osób. Byłem jeszcze małym szczeniakiem, więc nie wiedziałem co się święci. Moja matka zaś, dobrze wiedziała, że to myśliwi. Tak, myśliwi, nienawistnym wzrokiem błądzili po lesie wypatrując zwierzyny. Przy ich nogach biegały psy myśliwskie, jednak ich nie obawiałem się najbardziej. To ludzie stanowili dla nas zagrożenie. Ich oczy błyskały w ciemności, a strzelby pobłyskiwały w świetle księżyca. Moja matka skinięciem głowy nakazała mi uciekać. Wykonałem polecenie milcząc lecz w duchu błagałem o litość dla matki. Ukryłem się za krzakami, żeby widzieć co się dzieję. Agathe, bo takie imię nosiła moja matka wybiegła nagle prosto pod strzelby napastników, biegnąc próbowała zwrócić na siebie uwagę, tak abym ja był bezpieczny. Zaczęła biec jeszcze szybciej. Wtem, gdzieś daleko przede mną rozległ się donośny huk. Chwilę potem usłyszałem żałosne skomlenie, w którym rozpoznałem głos mojej matki. Poczułem wtedy żal, nienawiść i wolę zemsty jednocześnie. Pobiegłem jednak w głąb lasu, aby ofiara mojej mamy nie poszła na marne. Błąkałem się zrozpaczony, nie wiedziałem co mam zrobić. Po paru godzinach nocnej wędrówki po tym mrocznym lesie, poczułem się bardzo zmęczony. Po jakiś 15-20 minutach z krótkiej drzemki wyrwało mnie lekkie szturchnięcie w bok. Zobaczyłem wtedy śnieżnobiałą wilczycę.
-Nazywam się Afrodyta - odrzekła - a ty to pewnie Atos.
- Zgadza się, ale skąd wiedziałaś?
- Ja wiem wszystko - odparła - i chciałabym zapytać cię, czy nie chciałbyś wstąpić do naszej watahy.
- No cóż... dobrze, tak chcę dołączyć do twojej watahy.
- Znakomicie, naprawdę znakomicie - odparła tajemniczo - a teraz chodź za mną.
Poszliśmy w milczeniu. Po jakiś pięciu minutach drogi zatrzymaliśmy się przed ciemną jaskinią.
- Będziesz mieszkał w jaskini Tenebris, to jaskinia ciemności, dokładnie taka jak ty.
Gdy to powiedziała, odeszła powoli.

- Zaczekaj! - krzyknąłem - chciałbym ci coś opowiedzieć...
I opowiedziałem jej moją historię.
- Biedactwo - odrzekła - ale nie martw się już, nasza wataha z pewnością zastąpi ci rodzinę, a teraz idź już spać, przed tobą długi dzień.
Pogłaskała mnie lekko po plecach i odeszła. Ta jaskinia okazała się idealnym miejscem do spania. Dość długo nie mogłem zasnąć, bo wciąż czułem ból po utracie matki. Afrodyta zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Taka tajemnicza, a przy tym taka cudowna. Skrycie, w głębi serca wzbudziła we mnie uczucie miłości, nie taką miłość jak do kobiety, lecz jakby to była moja druga matka. Pogrążony w myślach i bólu zasnąłem.




poniedziałek, 29 grudnia 2014

RCL - Narodziny

Kim ja jestem? Gdzie ja jestem?
- Chciałabym pogratulować panu. Jako pierwszy stworzył pan połączenie ciała z metalu i normalnego mózgu. - rozległ się głos.
A więc Tym jestem?
- Tak, to wybitne osiągnięcie dla nauki - odpowiedział inny, grubszy głos. - A teraz, tylko uwolnić podmiot i obserwować.
A więc Tym jestem. Mam jedynie mózg, opakowany w metalową klatkę. Jestem niczym. Po co to wszystko? Jestem podłączony do jakiś kabli, których nawet nie mogę przegryźć. Nie mogę uciec, a nie mogę stać bezczynnie! Szarpnąłem. Dosyć mocno. Może się odczepi. Trzy z dziesięciu załatwione. Jeszcze tylko dopaść tych ludzi i...? I ich zabić. Popatrzyłem na tabliczkę przed sobą: "RCL003". Aha, czyli nie jestem pierwszy. Tyle, że im się nie udało uciec i położyć temu kresu. A mi się uda. Nikt więcej nie ucierpi.
- Profesorze! Chyba podmiot się przebudził! - krzyknęła dziewczyna. Głupio zrobiła. I tak zaraz zginie.
Reszta tych  dziwnych... kabli, puściła. Wystrzeliłem przed siebie i zatopiłem zęby w ręce dziewczyny. Szkoda, że nie mogę poczuć smaku krwi. Ale jej krzyk był na tyle głośny, że obudził tego dziada z wariatkowa. Przegryziona krtań dziewczyny wysysała z niej życie. Stary dziad z wariatkowa zbliżył się do mnie. Zabiłem. Nie miałem wyboru. Wyskoczyłem przez okno zostawiając tam wszystkie wspomnienia. Teraz byłem tylko "RCL003". Marną podróbką prawdziwego wilka. Odmieńcem, których świat tępi. Normalni żyją w blasku słońca, więc będę żył w cieniu księżyca.
Sam nie wiem, czego szukam. Nie potrzebuje jedzenia - nie odczuwam głodu. Chociaż czasami zabijam dla przyjemności. Napotkałem kilka rodzin z dziećmi. Nie żyją. A ja, ciągle mam ten dziwny niedosyt. Często słyszę wycie. Pełne żalu i smutku po stracie bliskich. A niech sobie wyją. Nie obchodzi mnie to. Powinni być szczęśliwi, że oni żyją. Ale jak im to nie pasuje, to wrócę jutro i położę temu kres.
Po miesiącu zawędrowałem do "Ogrodu Eden" jak oni to nazywają. No, ładna okolica. Tyle, że zasiedlona. Przez Alfy. No, i tu się rodzi problem. Bo oni nie wyglądają na słabych. Chyba narodzi się wojna...

Od Lyki - Historia

Zacznijmy od momentu, kiedy byłem mały.

No więc tak - pochodziłem z magicznego rodu, które wilczki od razu po urodzeniu przejawiały nadnaturalne zdolności. Niestety, nie ja. Starszyzna rodzinna dała mi szansę. Jeżeli do dwóch miesięcy nie zacznę mieć mocy, spalą mnie na stosie. Bo jaki pożytek z takiego, co nic nie umie? Tylko przeszkadza.
Minęły dwa miesiące, ja nadal nic nie potrafiłem. Nie rozumiałem najprostszych rzeczy. Rodzice, pomimo tego, jak miałem być potraktowany, bardzo mnie kochali. Nie mogli pogodzić się z tym, że mam odejść. Lecz okropne wilki były nieuległe. W tajemniczych okolicznościach, kiedy rodziców nie było, zaprowadzili mnie tak, gdzie moje miejsce. Nie mieli w ogóle w sobie empatii, chcieli mnie tylko wyrzucić. To było bardzo smutne. Podpalili stos, a następnie wrzucili mnie na niego. Ja, ku ich zdziwieniu, przeleciałem nad nim. Moja matka podbiegła do mnie i rzekła:
- Masz moc, kochanie, masz moc! - radowała się.
Wataha nie mogła uwierzyć w moje zdolności, więc zaczęli mnie ganiać.
- Uciekaj, póki możesz! Skryj się, szybko... - poganiała.

Wedle jej nakazu, uciekałem przed nimi, aż w końcu zgubili mnie. Tułałem się po tym świecie szukając watahy jeszcze długo.
Ujrzałem cień burej wilczycy, wyglądała na sześć lat. Podszedłem bliżej, a ujrzawszy jej purpurowe oczy, przypomniałem sobie, że są takie same jak w dzień ucieczki. Jak u mojej rodzicielki...
- Matko? - spytałem. - Adelajdo, to ty?
Wadera nie dowierzała. Na jej oczach malował się uśmiech wzruszenia, a w oczach łzy. Bez zastanowienia, rzuciła mi się na szyję.
- Synku! To ty! - płakała.
Ten dzień był świetny. Prezentowałem matce moje moce, a ta się zachwycała. Adelajda pomogła mi szukać watahy, natrafiłem się na tą. Niestety, musiałem się z nią pożegnać.
- Obiecuj, że kiedyś mnie odwiedzisz. - mówiła - Chcę raz jeszcze zobaczyć syna. Dorosłego, silnego syna!
Nie żałuję, że tam powędrowałem. Wszyscy mnie ciepło powitali... szczególnie Yaser, ponieważ ma moc ognia. Chociaż sam nie wiem czy mam go wymienić :)

Od Rexa - Historia



Kiedy Rex poszedł 1 raz do szkółki, wiedział że to będzie wspaniały dzień.

Bardzo dobrze się uczył. Wszystkie inne wilki go lubiły i on je też. Teraz Rex'a nadal wszyscy lubią. Mieli wycieczkę na zaśnieżoną łąkę, natomiast Rex się zgubił.

Był sam. Nie słyszał żeby ktoś go nawoływał. Słyszał tylko ćwierkanie ptaków.

Zobaczył ptaka. Chciał go złapać, nie wiedząc dlaczego. Po kilku minutach udało mu się. Zjadł go, był wyśmienity. Potem poszedł do lodowej jaskini. Zasnął, a zimno nie przeszkadzało mu wcale.

Rex obudził się gdzieś na łące. Lecz to nie była jego klasa. To nawet nic nie było. Pustka. Tylko namiot i krzesło, na którym siedział. Kiedy chciał posprawdzać czy czegoś niema, machnął łapą, a z niej wyłonił się lód, który przyczepił się do skrzynki, a ta zamroziła się. Kiedy Rex już wrócił do watahy, próbował nauczyć się kontrolować moc lodu. Nieźle mu to wychodziło. Potem już w pełni umiał kontrolować swoją moc.

sobota, 27 grudnia 2014

Informacja [001]


1. Informuję, że zakładka "Chat" została na stałe usunięta. To dlatego, że cały xat przeniosłam na dół bloga. Stąd ten dźwięk. Także cały regulamin jest na dole.

2. Allie stała się nową redaktorką bloga. Przywitajcie ją ciepło... chociaż nie wiem kto, ponieważ jak na razie ta wataha świeci pustkami (w ogóle to proszę o dołączanie). Możecie do niej wysyłać formularze.

3. Teraz istnieje nie tylko możliwość dołączania poprzez howrse. Na ten pomysł wpadła jakże mądra Allie. Przesyłajcie formularze na gmail'e - blazing.wolfie@gmail.com albo wilcza.allie@gmail.com.
Administratorzy mogą wysyłać również przyjęcia od innych znajomych z innych platform.

Od Afrodyty - Historia



Gdzieś daleko, na północy,                      Się przestraszyłam,
usłyszałam wycie w nocy.                        lecz w końcu zawyłam.
                                                     *
I oto co zobaczyłam – wilka,                   Był od łap do łba czarny
nie ich kilka.                                             i wcale nie marny.

Pokierowałam się na wschód. Na początku nieufnie zaczęłam węszyć w powietrzu, albowiem wilk mi był nieznajomy.
Lecz on niespodziewanie przybrał uległą postawę. Pomimo mojej nieufności, polizał mnie. Mogło to świadczyć o tym, że się bał.

– Kimżeś jest? – zapytałam się. Zauważyłam melancholię w jego oczach. Od razu żal mi się zrobiło. Dobrze wiem, co ten wyraz twarzy oznacza.
– Senperior  – odezwał się – Nazywam się Senperior. Przybyłem, aby poszukać watahy… z którą będę musiał konkurować. A ty, jak masz na imię?
– Mam na imię Afrodyta, miło mi. Nie ma samiec z kim, jestem omegą.
Ujrzałam malujące się zadowolenie na jego pysku.
– W takim razie, musimy sobie sami poradzić.

***

Senperior stał się kimś bliskim. Poczułam więź między nami. Postanowiliśmy, że założymy watahę. Nie mieliśmy nic do stracenia. Nadchodziła sroga zima. Znaleźliśmy sposób na przetrwanie. Piękna sceneria, pełna jaskiń i tajemniczych miejsc. A co najlepsze – nie zamieszkane. Aż się prosiło o oznaczanie terytorium. Także postąpiliśmy tak. Do watahy dołączył zagubiony Yaser, który przybył z dalekiej Arabii. Mamy nadzieję, że wataha będzie się w dalszym ciągu powiększać o członków. Mamy nadzieję…

piątek, 26 grudnia 2014

Od Senperiora - Historia

Daleko, na północy zawył wiatr.
Właściwie, to zawył wiatr i wilk. Samotny, prowadzony potrzebą głodu wilk. Instynkt kazał mu iść na wschód. Potrzeba znalezienia bratniej duszy, kogokolwiek, była zbyt silna, aby ją zignorować.

Po pół roku samotnej tułaczki było mu już obojętnie, czy to będzie basior, z którym pod koniec końców trzeba będzie rywalizować, czy wadera, z którą założy watahę. Spojrzał w niebo. Było piękne. Ciemnogranatowe, pełne błyszczących punktów. To jeszcze bardziej uświadomiło mu, jaki jest samotny. Być może, jako jedyny. Czemu wszyscy, wszyscy oprócz niego byli szczęśliwi i mieli towarzystwo? Włócząc się bez celu napotykał kilka rodzin, od których był odpędzany kłami i pazurami. Czując, jak okropna cisza i samotność rozrywa mu serce, zawył. Nie bez celu. Znaleźć kogoś, oznajmić, że zdobyte zostały nowe tereny... Nie. Nikt nie chciał go słuchać, ani pocieszyć. Może to jego szaleństwo, ale wydawało mu się, że usłyszał wycie. Senperior przyjął pozycję obronną, jakby trzeba było się bronić. W oddali majaczyła się postać. Tam był wilk, tam było wybawienie! Podbiegł w tamtą stronę, i bynajmniej się nie rozczarował...

sobota, 20 grudnia 2014

Początek

Witajcie, moi przyjaciele! 
Postanowiłam założyć watahę wilków. Gdy byłam młodsza, bardzo często bawiłam się w tego typu rzeczy. Stwierdziłam, iż chyba mi tego zabrakło, a z racji, że często się nudzę, chciałam coś wymyślić na zabicie czasu.  Mam nadzieję, że będziecie tu często zaglądać. Ja tymczasem zabieram się za tworzenie stron, a wy, jakbyście mieli przyjemność posiadania własnego wilka - zapraszam do zakładki Jak dołączyć?


Wasza Alfa,
Afrodyta.