Gdzieś daleko, na północy, Się przestraszyłam,
usłyszałam wycie w nocy. lecz w końcu zawyłam.
*
I oto co zobaczyłam – wilka, Był od łap do łba czarny
nie ich kilka. i wcale
nie marny.
Pokierowałam się na wschód. Na
początku nieufnie zaczęłam węszyć w powietrzu, albowiem wilk mi był nieznajomy.
Lecz on niespodziewanie przybrał
uległą postawę. Pomimo mojej nieufności, polizał mnie. Mogło to świadczyć o
tym, że się bał.
– Kimżeś jest? – zapytałam się.
Zauważyłam melancholię w jego oczach. Od razu żal mi się zrobiło. Dobrze wiem,
co ten wyraz twarzy oznacza.
– Senperior – odezwał się – Nazywam się Senperior.
Przybyłem, aby poszukać watahy… z którą będę musiał konkurować. A ty, jak masz
na imię?
– Mam na imię Afrodyta, miło mi. Nie
ma samiec z kim, jestem omegą.
Ujrzałam malujące się zadowolenie na
jego pysku.
– W takim razie, musimy sobie sami
poradzić.
***
Senperior stał się kimś bliskim.
Poczułam więź między nami. Postanowiliśmy, że założymy watahę. Nie mieliśmy nic
do stracenia. Nadchodziła sroga zima. Znaleźliśmy sposób na przetrwanie. Piękna
sceneria, pełna jaskiń i tajemniczych miejsc. A co najlepsze – nie zamieszkane.
Aż się prosiło o oznaczanie terytorium. Także postąpiliśmy tak. Do watahy
dołączył zagubiony Yaser, który przybył z dalekiej Arabii. Mamy nadzieję, że
wataha będzie się w dalszym ciągu powiększać o członków. Mamy nadzieję…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz