sobota, 10 stycznia 2015

Od Iris - Historia

W oddali usłyszałam przeraźliwe wycie wilków. Były coraz bliżej mnie, gnały ile sił w łapach, skomląc i przywołując moje imię. Siedziałam na wysokiej skale i z przerażeniem w oczach patrzyłam na to, co właśnie się stało. Na to, co właśnie zrobiłam… Ja, Iris, córka alfy, przyszła przywódczyni watahy. Jak mogłabym rządzić, skoro nawet nie umiem panować nad swoimi mocami?

Sęk w tym, że dostałam właśnie to, na co zasłużyłam. Gdybym była mądrzejsza, umiałabym panować nad swoją furią i nie próbowałabym po raz setny uciekać z domu, nie patrzałabym teraz na połamane niczym zapałki drzewa i zniszczone jaskinie, w którym mieszkały małe zwierzątka. To zalane wodą miejsce wyglądało jak pobojowisko. Lecz to nie bitwa to spowodowała, tylko mój przeklęty żywioł.

- Huragan tędy przeszedł czy jak? – Do mych uszu dobiegł niski, dojrzały głos dorosłego basiora. 

Odwróciłam się napięcie i ujrzałam Go, pięknego czarno-brązowo-kremowego wilka 
o jasnych, miodowych oczach.

- Ja jestem huraganem. To moje dzieło – odparłam nieśmiało.

Nieznajomy westchnął przeciągle, zeskoczył ze skały na której oboje przed chwilą się znajdowaliśmy, uniósł do góry swoją olbrzymią łapę i machnął nią, tak jakby chciał namalować jakiś znak na niebie. W jednym momencie powietrze zrobiło się dziwnie gęste, pojawił się lekki, zielonkawy wietrzyk, a wraz z nim wszystko powoli zaczęło wracać do normy. Woda zaczęła wsiąkać w ziemię, drzewa wyglądały tak jakby odradzały się na nowo, zwierzęta powracały do swoich nowych jaskiń… Kiedy basior opuścił łapę, wietrzyk się uspokoił i znikł, pozostawiając po sobie piękny krajobraz. Taki właśnie był zanim go zniszczyłam.

Milczałam z niedowierzenia.

- Nie wiedziałem, że taka młodziutka wilczyca może dokonać tyle szkód. – Odezwał się nagle mój towarzysz. – Jestem Thorgal. Mój żywioł to ziemia.

Już miałam się przedstawić, gdy nagle powstrzymało mnie wycie matki. Naszej dwójce bacznie przyglądała się sfora: rodzice, mój młodszy brat Rex, wybranek Seth i kilkunastu innych wilków, gotowych do ataku na „intruza”. Ojciec rzucił się w naszym kierunku i w mgnieniu oka zasłonił mnie całym cielskiem.

- Tato, nie wzywaj go do pojedynku! – zawyłam widząc zamiary ojca. – On mi pomógł! Naprawił szkody, które dokonałam w całym lesie. Znów nie panowałam nad mocami! Zostaw go
w spokoju, proszę…

- Jesteś sam? – spytał go ojciec.

- Tak. Właśnie straciłem rodzinę. Zgubiłem ich w lesie i nie mogę znaleźć tropu – odparł Thorgal.

- W takim razie chodź z nami. Zostaniesz u nas dopóki nie odnajdziesz rodziny. W zamian za pomoc naszej córce – odezwała się mama.

- Z wielką przyjemnością. – Wilk ukłonił się nisko, wyrażając w ten sposób wdzięczność
i oddanie, po czym dołączył do naszej grupy.

- Jestem Iris. Dziękuję za to co zrobiłeś.

Basior mrugnął do mnie i rzekł:

- Nie ma za co, księżniczko.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz