poniedziałek, 5 stycznia 2015

Od Rexa - Historia

Była mroźna noc, Rex marznął ... Chciał się ogrzać, ale nie wiedział jak.
- Ale zimno! Może by tak znaleźć coś , z czego mógłbym zrobić coś co mnie ogrzeje.
Rex wyszedł z jaskini, poszedł za śladami które znalazł w liściach. Te ślady wyglądały jak kopyta.
- Hmmm, te ślady są zbyt wielkie żeby to był koń... To musi być coś innego. - otrząsnął się.
Po kilku minutach chodzenia Rex napotkał małego wilka. Wyglądał na kojota, ale to chyba nie był on...
- Hej ty! - usłyszałem nieznajomy głos - Pomożesz mi? Zablokowałem się...
- No pewnie! - Rex uśmiechnął się.
Kiedy wydostał wilka z krzaków, wilk powiedział: 
- Ha! Nabrałeś się! Tak na prawdę jestem kojotem!
Po wypowiedzeniu tego zdania kojot rzucił się na Rexa. Rex uciekał bardzo szybko, lecz kojot go doganiał. Po kilku minutach ucieczki przystanął w krzakach i powiedział:
- Ćśśś! Nie jedz mnie jeszcze! Patrz! To Pegaz!
Wooow... - zachwycił się - Ej! Jak mi pomożesz go upolować, to cię zostawię w spokoju! Dobra?
- Dobra - rzuciłem krótką odpowiedź.
Kiedy obaj rzucili się na pegaza, zwierzę chciało odlecieć, lecz oni zranili mu skrzydło. Potem zjedli kawałek zwierzyny.
- To była uczta! - pogłaskałem się po brzuchu - Już chyba nie będę jutro nic jadł!
- Ja też! A tak w ogóle, jak masz na imię? - zapytał.
- Jestem Rex, a ty?
- Ja jestem Czarek. Dobra, muszę już iść spać! Cześć!
- Pa! - pożegnałem się.
Rex nadal szukał, znalazł koc, zapewnie wyrzucony przez ludzi.
- To się nada idealnie! - rzekłem.

Kiedy Rex szedł przez głuchy las, zauważył krew... A potem usłyszał odgłosy strzałów.
- O nie! - przeraziłem się - To pewnie kłusownicy!
Widział dużo zabitych ciał kojotów, nieznanych wilków i różnych zwierząt.
Rex zauważył kojota, nie ruszał się, ale miał otwarte oczy i wyglądał jakby był przestraszony, miał zranioną łapę.
- Proszę... Pomóż mi - mówił kojot.
- Spokojnie, pomogę ci! - podałem mu łapę.
Rex niósł zranionego kojota do ich nory. Kiedy podszedł do progu, przyszły dorosłe osobniki i odpędzały go kłami.
- Przepuście mnie, niosę zranionego kojota!
Kojoty po chwili namysłu, przepuściły go.
Kiedy Rex podszedł do Wielkiego kojota, trochę się przestraszył.
- Dziękuję ci młody wilku, za przyprowadzenie tu mojego syna, który potrzebował pomocy. - ciągnął samiec - Od teraz masz moją wdzięczność. Jak ci mogę to wynagrodzić?
- Po prostu nie atakować mnie więcej, tylko tyle chcę - odpowiedziałem.
- Dobrze, niech tak będzie. Zaprowadźcie mojego syna do kryjówki! Musimy go opatrzyć.


Rex wyszedł z terenów kojotów. Był szczęśliwy, że mógł komuś pomóc. Rex wziął swój koc i poszedł w stronę kryjówki.
Lecz był jeden problem - musiał ominąć Wartę. Rex obmyślił plan, iż będzie wskakiwał od krzaka do krzaka. A potem bardzo szybko pobiegnie do kryjówki i położy się spać. Rex zrobił to co zaplanował, wszedł do kryjówki i... W środku była obudzona jego Matka - Afrodyta.
- Rex , gdzie ty byłeś? Przecież wiesz że nie możesz wychodzić sam w nocy. - westchnęła.
Przepraszam Mamo! Chciałem tylko znaleźć jakiś koc, żeby było mi cieplej! I nawet nie uwierzysz jaką miałem przygodę... - zwierzałem się.
- No jaką? Powiedz.
- Jutro ci powiem, dzisiaj jestem bardzo śpiący i chce pójść już spać... - ziewnąłem.
- Dobrze, idź już spać, jutro czeka nas piękny dzień! - zachichotała.


Rex poszedł odpocząć. Nie mógł się doczekać następnego dnia. W końcu zasnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz